Milk & Honey

Alice Jones

Milk & Honey można postawić za wzór lokalu, w którym klient jest zawsze na pierwszym miejscu. Ciekawy wystrój, wspaniała atmosfera, to nie wszystko. Nie wszędzie można spotkać tak fachowo wyszkolonego barmana i tak rygorystyczne podejście do serwowanych drinków, koktajli. Zamawiając sok owocowy, mamy pewność, że zostanie on wyciśnięty na naszych oczach.

***

-No więc opowiesz mi o tej twojej nie spełnionej miłości ? -Uśmiechnęła się po czym poszła w kierunku najbliższego stolika.

Jacob Shepard

- Raczej nie. Nie dlatego, że nie chcę, w sumie miło by było się komuś wygadać ale po prostu nie mogę. Obiecałem kiedyś pewnym ludziom, że cały ten chory związek zatrzymam w tajemnicy i zamierzam tej obietnicy dotrzymać. Jestem słownym człowiekiem. - powiedział po czym odsunął jedno z krzeseł dla dziewczyny. Okrążył stolik i usiadł na przeciwległym siedzeniu. Ruchem ręki wezwał kelnerkę.

Alice Jones

-Rozumiem. Ja niestety nie umiem trzymać gęby na kłódkę -Zaśmiała się. Nagle było słychać dzwoniącą komórkę. -O, przepraszam to do mnie.... -Spojrzała kto dzwoni i szybko ją wyłączyła, jakby się kogoś przestraszyła.

Jacob Shepard

- Wszystko w porządku? - zapytał, po czym przyjrzał się dokładnie dziewczynie. Powinien coś zrobić z tymi swoimi wkurzającymi nawykami, które zostały mu po byciu ochroniarzem. Nagle do stolika podeszła kelnerka i wyczekująco spojrzała na Jacoba. -Mogę przyjąć już zamówienie? - zapytała lekko się krzywiąc. No tak, bardzo miła obsługa, oczywiście. -Nie dostaliśmy jeszcze kart - rzekł spokojnie Jake posyłając kobiecie uśmiech.

Alice Jones

-Tak, wszystko w porządku, a nawet jeśli nie, to i tak nie chcę o tym mówić - Powiedziała patrząca kobietę idącą w kierunku kuchni. -Olała nas? - Zaśmiała się cicho. -Odkąd tu przyjechałam widzę tylko ludzi którzy najchętniej by się nawzajem pomordowali -Stwierdziła.

Jacob Shepard

- Zaczynając od nas, prawda? - uśmiechnął się zadziornie, po czym wstał od stolika. - pójdę sprawdzić co trzeba zrobić, aby dostać tu jeść - powiedział zmierzając w stronę kuchni. Niewątpliwie kelnerkę, która ich zignorowała skądś znał, nie był tylko pewny skąd.

Alice Jones

No tak, najlepiej by teraz uciekła. Najgorzej z tym że Jake mieszka obok niej. Stwierdziła że zwyczajnie jednak na niego poczeka. Bo jak inaczej?

Jacob Shepard

Po kilku minutach Jacob wrócił do stolika. Uśmiechnął się na wstępie do Alice, po czym powiedział do faceta, który stał za nim -Ta pani może potwierdzić moje oskarżenie - rzekł spokojnie siadając na swoim krześle. Manager spojrzał wyczekująco na dziewczynę - A więc pani także uważa, że Vanessa nie zachowała się w sposób odpowiedni? - zapytał ostro po czym jego wzrok przeniósł się na Jacoba. - Cóż, moglibyśmy nie robić zamieszania, ale wie pan, po pięciogwiazdkowej restauracji spodziewaliśmy się czegoś innego. No a moja partnerka jest kulinarnym krytykiem... - powiedział chłopak po czym lekko westchnął - Możemy w końcu złożyć zamówienie?

Alice Jones

-Yhm, przepraszam?! -Zapytała już zmieszana. Nie rozumiała o co kompletnie chodzi. -Czy, czy mógłbyś powtórzyć ?-zaśmiała się krótko i sztucznie. - Jeśli chodzi o to że ta pani zapomniała...-Miała już dokończyć, ale nagle zrozumiała o co chodzi - dobrych manier -dodała szybko. -to dziwie się że w ogóle tu pracuje. Nie pochwalam takiego nagannego zachowania. Pierwszy raz się tu z nim spotkałam -Rzekła oburzona...

Jacob Shepard

- Wszystko pójdzie w niepamięć jeśli dostaniemy coś w rekompensacie - zaproponował Jacob po czym jego wzrok powędrował na managera restauracji. Stał całkowicie sparaliżowany, jego twarz zrobiła się cała czerwona a oczy bezskutecznie próbowały znaleźć winowajczynię całego zajścia. -Yyym, polecam państwu darmowy obiad dla dwojga oraz zapewnienie, że pani Vanessa dostanie zasłużone upomnienie. - powiedział nerwowo facet. Vanesa... Teraz Jacob był pewny, że skądś dziewczynę zna, tylko skąd? Manager spojrzał na niego wyczekująco. -Tak, jasne, sądzę, że darmowy obiad będzie jak znalazł, prawda, kochanie? - powiedział, po czym spojrzał przepraszająco na Alice. No cóż, teraz to już w ogóle pewnie miała go za debila, ale co poradzić...

Alice Jones

-Yhm, tak -Powiedziała nie pewnie. Co jest w jakimś tok show'u ?! Czy oni ją nabierają?! Pełno myśli przychodziło jej do głowy... Pierwsza? Tok show. Druga? Jej chłopak wystawił ją na próbę i wynajął tak zwanego Jacoba. Trzecia? To sen. Czwarta? aż boi się pomyśleć... -Tak właściwie to mi się śpieszy więc....-Spojrzała na menagera licząc że ją zrozumie. Nie miała ochoty już dalej udawać. Poza tym nawet nie umiała. Nie jest aktorką ani nikim w tym stylu. Mogłaby udawać nawet że umarła, to było by o wiele łatwiejsze. Nawet nie może się teraz poddać, przecież ma swoją godność. Drugi dzień w New Jersey a już kłopoty? I to wszystko tylko żeby zjeść za darmo obiad?! To naprawdę chore! Każdy z jej znajomych nawet nie pomyślał by żeby zrobić jej coś podobnego. Nie umiała kłamać. To nie to że nie wiedziała co powiedzieć tylko źle się z tym czuła.

Jacob Shepard

- Panu już podziękujemy - rzekł spokojnie Jacob posyłając mu mrożące spojrzenie. - Ta pani nie jest krytykiem i za obiad podziękujemy, ale na prawdę moglibyście zadbać, żeby obsługa była dobra. No i poprosimy karty. - powiedział jeszcze, zanim manager zdążył odejść. Ten spojrzał na niego niepewnie, po czym odkaszlnął -To, że pani nie jest krytykiem a pan jest błaznem nie zmienia faktu, że darmowy obiad państwo dostaną, w końcu rację ma pan w tym, że idealna restauracja powinna mieć idealną obsługę... - odpowiedział spokojnie. - Nie jestem błaznem, nie jestem po prostu sztywniakiem, który bierze wszystko na poważnie... - chłopak się skrzywił. Też mu obelga, błazen... - Panie Jacobie, może zrezygnuje z tych żartów i zastanowi się nad naszą propozycją? Czekamy już długo na odpowiedź a o dobrego ochroniarza ostatnio trudno. - powiedział manager a Jacob posłał mu wściekłe spojrzenie. - Nie mam pojęcia o czym pan mówi. - syknął, po czym spojrzał na Alice - Nigdzie nie idziesz - rzekł stanowczo po czym ponownie spojrzał w stronę managera, który zdążył już odejść.

Alice Jones

-Ym, odpowiednie by było teraz spytać o co chodziło? -Zapytała niepewnie Alice patrząc się na Jacoba. Zastanawiała się o co chodziło temu facetowi gdy powiedział czy Jake przyjmie posadę ochroniarza. Postanowiła więc dokładnie go sprawdzić. Miała coraz mniej wątpliwości że to wszystko jest ustawione.

Jacob Shepard

- Nie - odpowiedział ostro patrząc na nią stanowczo. - Może się umówmy, że nie będziesz zadawała mi żadnych pytań, którą wiążą się z moją przeszłością, co? - zaproponował po chwili. Już widział jej minę, gdyby dowiedziała się, że był ochroniarzem sławnej gwiazdeczki. Nienawidził o tym mówić, ludzie zawsze próbowali namówić go, żeby pomógł im się z tą gwiazdeczką spotkać a on nie mógł i nie chciał tego robić.

Alice Jones

-Tak właściwie to odechciało mi się jeść. Ja już pójdę, a ty zjesz ten obiecany przez menagera obiad. -Powiedziała, bo co innego miała zrobić? Może faktycznie Jake był prawdziwym debilem, a ta od razu poszła z nim do restauracji. Nigdy by nie przepuszczała że zrobi coś w tym stylu. Będzie musiała wymyślić wymówkę, bo i tak zapewne ten ruszy za nią. -Idę jeszcze załatwić coś do banku- Odparła. Może to nie najlepsza wymówka, ale cóż. Nie cofnie przecież czasu. Wstała, zasunęła za sobą krzesło i szybko ruszyła w stronę drzwi. Będzie musiała koniecznie dowiedzieć się o co chodziło temu chłopakowi. Skoro jest ochroniarzem to mogłaby zadzwonić do tego faceta z restauracji i dowiedzieć się o nim szczegółów. Zawsze musiała wszystko wiedzieć, zazwyczaj jej się udawało, lecz nie wiadomo czy i tym razem też się jej powiedzie tak aby nikt o tym nie wiedział.... Właściwie to nie wiadomo czy facet w ogóle znał Jacoba bo chyba wtedy by mu nie uwierzył gdy chciał skłamać że Alice jest jakimś krytykiem kulinarnym. Może zwyczajnie sobie odpuści i zapomni o tym całym incydencie?