Lodowisko

Alice Jones

Chmury były coraz bardziej ciemne. Alice jeszcze nigdy nie widziała takiej burzy jaka miała tam nastać. Większość ludzi na pewno zamknęła by się już w domu z obawy przed huraganem, ale nie ona. Uwielbiała adrenalinę. Przede wszystkim chciała zobaczyć jak to jest jeździć na łyżwach w olbrzymiej burzy. Nagle usłyszała niewyraźny głos w oddali - Hej, wy! Lodowisko zamknięte. -Zawołał jakiś facet z personelu.

Melissa Johnes

Melissa, usłyszawszy krzyk obróciła się napięcie. Oczy jej rozbłysły. A jednak coś się będzie dziać! Z uśmiechem na twarzy podjechała trochę bliżej środka lodowiska. - Słuuuuucham? - zawołała teatralnie. W końcu, przedstawienie czas zacząć, prawda? Podjeżdżając do Alice zawołała głośno -Chwileczkę, zabiorę tylko siostrzyczkę! - krzyknęła. Gdy podjechała już do dziewczyny, szepnęła ostro - Połóż się na ziemi i udawaj, że masz atak serca, albo coś w tym stylu!

Alice Jones

-Co?! - Zapytała zmieszana. -Naprawdę myślisz że w to uwierzy?!-Szepnęła. Ale ok, spoko, wcześniej robiła podobne rzeczy i zawsze się udawały, lecz nie wiedziała czy i tu zadziała. W momencie gdy chciała upozorować swój upadek łyżwa jej się osunęła i "bum" nie musiała udawać. Leżała jak długa na lodzie. -Au! No rzesz kur*e!-Krzyknęła głośno. Faktycznie mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka że dostała jakiegoś napadu.

Melissa Johnes

- Nieeeeźle - szepnęła zaskoczona Melissa podziwiając wyczyn Alice. W sumie dziewczyna zrobiła to zadziwiająco dobrze, sama Mel nigdy specjalnie nie rzuciła by się na lód. Zaczęła jechać szybko w stronę faceta, który niecierpliwie wzywał je ruchami ręki. -Proszę pana, moja siostra dostała ataku, niech pan pomoże, ona ma białaczkę! - krzyknęła zmieniając głos na przerażony. Facet spojrzał się na nią przestraszony po czym prędko wszedł na lód. Gdzieś w oddali strzelił głośny piorun. Może i nie powinna w taki sposób żartować... W końcu to było dziecinne, mogły dwie trafić za to do aresztu a facet w sumie nie miał ubranych łyżew i mógł się łatwo poślizgnąć i coś sobie zrobić... Melissa zagryzła do krwi dolną wargę. - Cholera... - mruknęła spoglądając na ślizgi jak szkło lód.

Alice Jones

Alice patrzała na faceta który coś do niej coś mówił. Wiedziała że nie ujdzie im to płazem. Myślała tylko o tym żeby wszystko się skończyło. Zaraz i tak pewnie wezwie karetkę i będzie musiała tłumaczyć się na komisariacie. Znając życie Melissa powiedziałaby że nigdy nie widziała jej na oczy i że ją do tego zmusiła. Świetnie. Wszystko idzie dokładnie tak jak chciała. Jeszcze jej rodzice nie wypuszczą jej już nigdy z domu jak dowiedzą się o tym incydencie. Ledwo co pozwolili jej wyjechać, a tu co? Wszystko zrujnowane...

Melissa Johnes

- Proszę pana... - zaczęła cicho Melissa, podjeżdżając do faceta, który zdążył już dotrzeć do Alice. - Chodzi o to, że moja siostra... uh, muszę dać jej tylko tabletkę i już będzie okej... - miała nadzieję, że facet to kupi. Tak też najwyraźniej było bo spanikowany nic nie powiedział tylko zrobił miejsce Melissie. Ta podjechała szybko do "siostry" i udając wyciągnęła coś z kieszeni po czym podała to Alice. Wyglądało to na prawdę bardzo realistycznie bo facet po chwili zacmokał ustami i powiedział - Dobrze, ale teraz i tak panienki muszą zejść, zbliża się jakieś fatum i muszę zamknąć lodowisko.

Alice Jones

Alice nie wiedziała czy ma się teraz podnieść czy co? Lecz po chwili namysłu zdecydowała się jednak wstać. -Przepraszam za kłopot -odparła do faceta spoglądając złowrogo na Melissę.

Melissa Johnes

Melissa chwyciła Alice za rękę po czym pociągnęła ją w stronę wyjścia. -Oczywiście bardzo pana przepraszamy - powiedziała, po czym uśmiechnęła się do niego nieśmiało. -Nic się nie stało, ale naprawdę, powinnyście już iść. - powiedział już spokojny, po czym sam zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Melissa puściła w końcu koleżankę i pozwoliła by ta jechała sama. Stwierdziła, że skoro i tak już musi zejść zrobi to przynajmniej porządnie i zaczęła się szybko rozpędzać. Niestety, lód stał się wyjątkowo mocno ślizgi, a, że dziewczyna nie miała dobrych łyżew, po chwili sunęła już po nim całym ciałem i zatrzymała się dopiero po przejechaniu około 3 metrów. -Cholera... - sapnęła obracając się na plecy.

Alice Jones

-Wszystko gra? -Zapytała przy okazji się cicho śmiejąc. No cóż. Nie lubiła ludzi którzy wszystko od razu brali by na poważnie. Zawsze doszukiwała się tych dobrych, a w szczególności śmiesznych rzeczy. Zresztą nie wyglądało żeby Melissa zwijała się z bólu.

Melissa Johnes

- Oj tak, w jak najlepszym. Poza tym, że koszmarnie boli mnie noga i kolano mam na pewno rozwalone oraz poza tym, że rozdarłam swoją bardzo drogą kurtkę czuję się zajebiście dobrze! - warknęła cały czas leżąc. Miała wszystko już serdecznie gdzieś, może leżeć tu cały dzień. Zimne krople deszczu działały kojąco a zimny lód ochładzał jej rozgrzaną teraz prawą nogę. Facet biegł w kierunku dziewczyn ostrożnie, może dotrze do nich za jakieś pół godziny i chociaż on nie będzie się z niej głupio śmiał tylko jej pomoże, bo ze strony Alice nie mogła raczej liczyć na jakąkolwiek pomoc. Posłała jej mroźne spojrzenie.

Alice Jones

-O boże! Przepraszam że w ogóle ośmieliłam się mieć dobry humor! -Krzyknęła. -Nie dziwie się że jesteś tu sama! Z takimi humorkami to się wypchaj! -Miała jej już serdecznie dosyć. Wprost nienawidziła takich ludzi. -Próbowałam być miła ale nie będę dla ciebie stać na głowie Kurde! - Może i fakt, niepotrzebnie tak na nią wyskoczyła, ale co poradzić? Nie panowała nad sobą w takich sytuacjach. Zastanawiała się chwilę czy ma teraz pojechać do wyjścia i ją olać, czy jednak jej pomóc. W sumie to co będzie z tego miała? Pewnie jeszcze się na nią obrazi że w ogóle się ośmieliła ją dotknąć. Ruszyła więc na przód. Nie obchodziło jej jaka będzie reakcja Melissy na to co powiedziała do niej dziewczyna. Miała już wszystko gdzieś. Nie wiadomo jak się stara to i tak jeszcze zostaje o to opie*niczona.

Melissa Johnes

Spojrzała na dziewczynę wściekła. Spotkała w życiu wiele debili, przekonała się o ludzkich podłościach ale jeszcze nikt nie zachował się jak księżniczka Alice. Gdy facet w końcu dotarł do Melissy ta z chęcią przyjęła jego pomoc. Gdy już stała obejrzała się dokładnie. Spodnie były zabarwione krwią w dwóch miejscach na prawej nodze a na obu dłoniach miała duże otarcia. Westchnęła. No trudno, i nowe spodnie trzeba kupić i kurtkę. A na łyżwy to pewnie nigdy się już nie wybierze. Zignorowała faceta, który znów był przerażony i bełkotał coś o pogotowiu i pomimo ogromnego bólu podjechała do Alice, która właśnie wychodziła z lodowiska. -Posłuchaj mnie szmato, nie wiem ile masz lat ale widać, że jesteś dużym dzieckiem. Uciekłaś rodzicom z domu? Niewątpliwie! Co do dobrego humoru trzeba znać umiar księżniczko, bo śmiać się z leżącego jest najłatwiej, prawda? Nienawidzę takich ludzi jak ty, wprost nienawidzę! - krzyknęła oburzona, po czym z grobową miną uderzyła ją ramieniem wychodząc z lodowiska. Weszła do budki,w której przesiadywał facet i sprzedawał bilety na lodowisko i ściągnęła na łyżwy. Poczeka tu na niego skoro wcześniej oferował jej pomoc.

Alice Jones

Alice zignorowała to co mówiła Melissa. Miała to kompletnie gdzieś co dziewczyna o niej myśli. Usiadła na mokrym krześle które znajdowało się obok lodowiska i zdjęła łyżwy. Kątem oka zerknęła na okno. Widziała Melissę która tam siedzi. Facet wyszedł z lodowiska i dokładnie zamknął drzwiczki. Szedł w stronę budki. Zapewne do dziewczyny. Alice wstała weszła do środka i powiedziała - Chciałam jeszcze raz przeprosić za kłopot. -Odparła i złowrogo spojrzała na Melissę, po czym dodała - Do widzenia - i wyszła.