Kąt Anett.

Jake

-Mhm - mruknął. Wiedział, że dziewczyna prędzej czy później wróci do tematu o jego nałogu. - Słuchaj, chcę, żebyś wiedziała, że Amy jego dziewczyna, zmarła przez narkotyki xd umarła tylko dlatego, że się zapędziła. Zrozum, że ja umiem nad tym zapanować. - powiedział, lecz w tym momencie, gdy ściągał kurtkę, tajemnicze pomarańczowe pudełko poturlało się pod nogi dziewczyny.

//jak coś ja już spadam//

Anett

Szybkim odruhem dłoni podniosła pudełko, otworzyła je. Spojrzała na niego ponownie tym razem wściekła. - Ty sobie stroisz ze mnie żarty?! Nie zamierzam patrzeć jak sie trujesz tym świństwem. - wykrzyczała do niego rzucajac o ścianę pudełko.

Shana

Spacerowała chodnikiem rozglądając się uważnie. Głupi wolontariusze nawet psa w zamknięciu nie potrafią upilnować. Spojrzała na jeden z domów. Podeszła doń zaciekawiona lusytując drzwi lodowymi oczami. Zadrapała dwa razy o wejściowe drzwi i zaszczekała głośno. Na razie nie zna okolicy, ale długo to nie potrwa...

Jake

- A ja nie zamierzam tego słuchać. - chłopak powiedział to spokojnie, lecz w jego głosie słychać było wściekłość. Wstał i podniósł pudełko, po czym podszedł do siostry i wręczył jej jakąś kartkę. - Masz tu mój numer telefonu i adres. - wytłumaczył po czym podszedł do drzwi - kocham cię, ale nie będę tolerował twojego zachowania - powiedział półgłosem, po czym wyszedł, wpuszczając tym samym nieznajomego psa do środka.

Shana

Rodzinna kłótnia? Kochanków? Aa... Norma. Pomyślała patrząc jeszcze chwilę za chłopakiem. Potem zaczęła przechadzać się po mieszkaniu i obwąchiwać poszczególne przedmioty.

Anett

Spojrzała na psa z kwaśną miną. Podeszła do drzwi zamykając jej na klucz. Wytarła swe oczy z łez. Tak, rodzinna kłótnia której nie potrzebowała. Podeszła powoli do psa, kucnęła na przeciw, zaczęła mu lub jej się przyglądać.

Shana

Przyjęła obronną poze. Nastroszyła dziwnie jak na jej rasę kolorową sierść i patrzyła na dziewczynę przeszywającym spojrzeniem lodowych oczu. Nie miała zamiaru dać się dotknąć a ni nic. Wystarczy jej to co już przeżyła.

Anett

- Uspokój się, nic Ci nie robię. - rzuciła do suki z obojętnym spojrzeniem. Zagryzła delikatnie wargę, w dłoni trzymała papierek, który wręczył jej Jake. Obracała go w palcach, po czym podarła.

Shana

- Żebym raz to słyszała. - warknęła wywracając oczami. Przeszła nie spuszczając z oczu dziewczyny i podeszła do okna balkonowego. Zaszczekała żeby wypłoszyć stamtąd irytujące wróble.

//Brak weny i sorry za ewentualne błędy xd//

Charlie

Anett

Powróciła na fotel, nie przejęła się zbytnio suką w mieszkaniu. Zgięła nogi w kolanach, podparła o nie swoją brodę. Westchnęła głucho rozmyślając. Ją zawsze musiał prześladować pech.

Shana

Odwróciła na chwilę łeb strzygąc uszami, gdy usłyszała westchneinie. Potem jednak powróciła do zwiedzania.

Anett

Po kilku minutach siedzenia bezczynnie, Anett wstała. Stanęła obok suki, na twarzy miała wymuszony uśmiech. Wpatrywała się na przechodniów śpieszących się do domu. Oblizała swe zimne usta, ponownie westchnęła.

Shana

Spojrzała przez okno balkonowe. Nie zauważyła nic ciekawego, więć przeszła do salonu i tam rozłożyła się wygodnie na dywanie. Obserwowała wszystko uważnie i czuła się tu "jak u siebie".

Anett

Obróciła delikatnie głowę w stronę suki - Może jesteś głodna? - zapytała unosząc brew, spojrzała na nia pytająco. Zrobiła kilka kroków w stronę kuchni. Założyła swój kosmyk włosów za ycho.

Shana

W sumie nic nie jadła... Tamta papa w schronisku nawet nie została przez nią ruszona, a poza tym było jej i tak tylko ze dwie stołowe łyżki. Nic nadzwyczajnego. Poszła za dziewczyną stając w drzwiach kuchni.