Karczma "Pod Rozbrykanym Kucykiem"

Martin

Uniósł brwi. Nie lubił, gdy ktoś coś mu kazał, chociaż teraz nie potraktował tego poważnie.
- No, już. Nie marudź. - mruknął.

Jane

- Ale weź je, nie lubię długów.- dodała jeszcze do poprzednich słów. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś za nią wykładał. Mruknęła coś pod nosem, robiąc krzywą minę. Może teraz weźmie.

Martin

Westchnął.
- Niech ci będzie. - mruknął. Był w stanie zrozumieć, że może ją to drażnić, sam też nie lubił takich sytuacji. W myślach jednak zanotował, by następnym razem postawić jej frytki i nie ulegać.

Jane

Uśmiechnęła się kątem ust wręczając mu pieniądze. - Dzięki.- powiedziała.- Idę w tamtą stronę.- dodała wskazując głową w prawo. - Dałabym Ci jakiś numer telefonu czy coś, ale swój zgubiłam i obecnie nie mam.- zaśmiała się pod nosem.

Martin

Skinął głową. Jemu było wszystko jedno, w którą stronę pójdzie.
- W porządku, chodźmy. A numer... dałbym ci swój, ale pewnie i tak nie będziesz go miała na czym zapisać? - uniósł brwi przyglądając się jej z rozbawieniem.

Jane

Uśmiechnęła się szeroko.- Fakt.- przyznała z chichotem.- Jak się dorobię, będę wszystko miała.- zapewniła ruszając w stronę swojego zamieszkania.

Martin

Skrzywił się lekko.
- No, takiej odpowiedzi się spodziewałem. - przyznał idąc obok. - Idziesz do domu? - upewnił się po chwili.

Jane

Skinęła głową.- Raczej nie mam, gdzie indziej iść.- stwierdziła po chwili. Wzruszyła ramionami. Uśmiechnęła się kątem ust.

Martin

Uśmiechnął się nieznacznie. No, dziewczyna zwierzać to się nie lubiła.
- Dobrze, zapytam więc inaczej. Czy chcesz iść do domu? - odezwał się po chwili swobodnym głosem.

Jane

- Jak zaproponujesz jakieś miejsce lepsze od stojącej rudery, to nie muszę koniecznie tam iść.- powiedziała z uśmiechem. Prawdę mówiąc, to nie chciało jej się nawet wracać.

Martin

Skinął głową.
- Tak myślałem. Do siebie cię nie zamierzam zapraszać, bo to miejsce jest do mieszkania niezdatne, co dopiero do przyjmowania gości. I właściwie nie znam tego miasta na tyle, by wybierać miejsca. Ale jeśli masz jakiś pomysł to możemy poszukać. - zaproponował.

Jane

- Hm, z pomysłami to u mnie cienko, od zawsze.- przyznała. Poprawiła torbę.- Możemy iść gdzieś, gdzie nie koniecznie trzeba płacić.- wyszczerzyła zęby.

Martin

Skrzywił się lekko słysząc jej słowa. To na nim ma spoczywać ciężar wyboru? O, na pewno nie.
- Naprawdę nie wiem, co tutaj jest. - powtórzył.

Jane

- Idziemy do mnie i będziemy siedzieć na śniegu.- oznajmiała dumna z pomysłu. Wyszczerzyła szeroko zęby w uśmiechu.

Martin

Uniósł lekko brwi nie zwalniając kroku.
- Idziemy do ciebie i będziemy siedzieć. Na śniegu. - powtórzył, po czym spojrzał na dziewczynę rozbawiony.
- Czy już ci mówiłem, że masz genialne pomysły? - zapytał z sarkazmem.