Karczma "Pod Rozbrykanym Kucykiem"

Jane

- Ja zawsze mam genialne pomysły.- zachichotała. - To wymyśl coś genialszego.-wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. Odszukała w torbie parę rękawiczek, założyła je na dłonie.

Martin

Pokręcił przecząco głową.
- Nie zamierzam niczego wymyślać, lepszego czy gorszego. - zadecydował kategorycznie.

Jane

- To idziem do domu, jedynie, że Ty nie idziesz, to nie wiem. - odparła wzruszając ramionami. Jej odpowiedź nie była ani zgrabna, ani ładna, jednak co nieco można z niej wywnioskować.- Możesz iść do mnie, tylko nie ma tam zbytnich luksusów.- dodała.

Martin

Zaśmiał się cicho.
- Właściwie to powinienem teraz być u siebie i doprowadzać to miejsce do stanu używalności. Ale staram się to maksymalnie odwlec. - przyznał.

Jane

- Jak chcesz mogę Ci pomóc i tak nie mam, co robić.- zaproponowała. Uśmiechnęła się lekko.- Z resztą u mnie też przydałyby się jakieś porządki.- stwierdziła po chwili.

Martin

Spojrzał na nią z przerażeniem.
- Nie wchodź w paszczę dzikiego lwa. To mieszkanie nie było używane od kilku lat. Zresztą... - urwał i zerknął na nią uśmiechając się złośliwie. - Nie mogę wykorzystywać nieletnich do pracy. - zauważył.

Jane

- Jeszcze kilka miesięcy do pełnoletności, no.- mruknęła, zachichotała pod nosem.- Możemy to też potraktować jako praca na rzecz czegoś, wiesz tak, jak Ci co pracują za darmo.. wolontariusze, o.- dodała z szerokim uśmiechem.

Martin

Zaśmiał się cicho.
- No dobra, dobra. To nie wolontariat, mój dom nie jest fundacją dobroczynną. - przypomniał jej.

Jane

Zaśmiała się.- Uznajmy, że to dom potrzebujący specjalnej opieki, ciepła i czułości.- zachichotała. Zapięła kołnierz kurtki, aż do końca zamka. Zimno, strasznie zimno.

Martin

Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Obawiam się, że to raczej ty potrzebujesz specjalnej opieki. - zauważył bezlitośnie. Uśmiechnął się szeroko.

Jane

Walnęła go łokciem w bok.- Sam jej potrzebujesz.- mruknęła. Fakt, ona nie była normalna, ale kto by tam się przyznawał.

Martin

Zaśmiał się cicho i dłonią potargał jej włosy.
- Uważaj na słowa, jestem niebezpieczny gdy się złoszczę. - mruknął z rozbawieniem.

Jane

- Chciałabym to zobaczyć.- wyszczerzyła szeroko zęby.- Wiesz, że niedawno chciałam z przyjaciółką jakąś imprezę zorganizować. Przyszedłbyś? - zapytała uśmiechając się katem ust.

Martin

Uniósł lekko brwi. Imprezę? No cóż, właściwie nie ma przeciwwskazań.
- Jasne, czemu nie. - stwierdził beztrosko wzruszając ramionami.

Jane

- To jeszcze dam Ci znać dokładnie, co i jak.- powiedziała z uśmiechem.- A gdzie idziemy, tak w ogóle?- zapytała dla upewnienia.