Koło parku.

Charlie

No mam nadzieje - powiedziałą z uśmeichem.

William

Co porobimy?-zapytał z nudów.Uśmiechnięty od ucha do ucha.

Charlie

Nie wiem. Ja nie lubię wymyślać takich rzeczy. Powiem ci coś nigdy jesczze nie kolegowałam się z chłopakiem więc nie wiem czym oni się zajmują - dodała po chwili.

William

To pogadajmy jeszcze o naszych rodzicach-powiedział i uśmiechnął się.

Charlie

A co tu jest do opowiedania - powiedziała z uśmeichem.

William

Jacy są-powiedział i uśmiechnął się czekając na odpowiedz.

Charlie

Normalni. Opiekują się mną jak to rodzice no i oczywiście kochają - powiedziała z uśmiechem. A twoi ?

William

Są spoko.Bardzo wyrozumiali-powiedział uśmiechając się.

Charlie

I co to wszstko - zapytała. Napewno mają jakieś wady.

William

Tak,chociaż czasem są masakryczni-powiedział-Muszę ci coś powiedzieć ,musiałem uśpić Rocka.Miał raka.

Charlie

Co, ale nawet go nie leczyłeś - zapytała.

William

Miałem już wcześniej psa.On też miał raka. Przeżył tylko rok dłużej.A Rock miał już przezuty.

Charlie

Rok to bardzo dużo. Nie rozumiem jak mogłeś mu to zrobić - powiedziaął. Dla niej to było niedopuszcalne żeby tak się poddać.

William

Nie chciałem ,by się męczył-powiedział próbując być szczęśliwym-Teraz napewno jest mu lepiej.

Charlie

Może - powiedziała krótko.
Zmieńmy temat, bo to do niczego nie prowadzi.