Cichy las.

Oscar · Gość

- Nazwij mnie jak chcesz.- uznał wyszczerzając zęby.- Mogę być na przykład takim Oscar'em.- powiedział w końcu z jakby obojętnością, żeby też zabrzmiało to tak, jakby wcale tak się nie nazywał.

Heather

- No dobrze, niech będzie Oscar - powiedziała, i zaśmiała się w duchu, dobrze wiedząc że to jego prawdziwe imię. - Skąd jesteś? - spytała.

Oscar · Gość

- Praktycznie to z Los Angeles.- odpowiedział. Dużo podróżował, ale gdzieś na początku musiał mieszkać. Tak, to raczej Los Angeles.

Heather

- Los Angeles... o nie. Chyba za dużo przesiedziałam w Nevadzie - pomyślała i zwróciła się do chłopaka. - Los Angeles... Kurczę, zawsze chciałam tam jechać. Tak to całe życie w nudnym miasteczku pośród pustyni - stwierdziła ze skwaszoną miną. - E, mniejsza o to. Spytam z ciekawości, czym się interesujesz?

Oscar · Gość

Uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią z zaciekawieniem.- Ogólnie sportem.- odpowiedział. - A ty? - zapytał od razu.

Heather

- Ja... wszystkim po trochu... fotografią i zjawiskami paranormalnymi - powiedziała w końcu. - Lubię też koszykówkę i siatkówkę.

Oscar · Gość

Skinął głową.- No to raz pogramy sobie, jakiś zakład, czy coś.- powiedział wyciągając ręce w przód. Uśmiechnął się szeroko.

Nuthria

Przyszła, ubrana już typowo jesiennie, bo zaczynało robić się chłodno, a ona nie należała do osób lubiących grypę. Oparła się o jedno z drzew i kompletnie straciła wyczucie czasu, wsłuchując się w swoją ulubioną ścieżkę dźwiękową na odtwarzaczu mp3.

Tajfun

Przyszedł by się troche pohasać po lesie. Po chwili zobaczył dziewczyne, była inna niż inne osoby. Nie zwracał uwagi na nic, tylko miała coś dziwnego na uszach.

Nuthria

Piosenka się skończyła i zaczęła się kolejna. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po lesie, mimowolnie nucąc pod nosem tekst utworu. Jej wzrok zatrzymał się na psie. Uśmiechnęła się pod nosem. O tak, pies by jej się przydał. Nawet najgroźniejsza rasa psa nie była w stanie tak jej skrzywdzić, jak zrobił to Travis. Nie zbliżyła się jednak do psa, bowiem zdrowy rozsądek nakazał jej ostrożność.

Dereck

Przyszedł z suczką na spacer. Odetchnął z ulgą byłosnieżnie i cicho. Wyjął z kieszeni skręta i zapalił go. Pozwolił bi ona prowadziła.

Shana

Ten zapach niezbyt jej się podobał, ale zignorowała go. Chwila nieuwagi chłopaka i nie miał już w ręku smyczy. Suka stała przed Nim patrząc nań przeszywającymi, lodowymi oczami. Zawsze lubiła mieć prawo wyboru i wolność. Nie miała zamiaru uciekać.

Dereck

-Możesz chodzić wolno -powiedział wyciągając skręta z ust. Nie chcę byś była moim więźniem lecz przyjacielem-wytłumaczył psu-Ale jeśli zawołam wolałbym byś wróciła.

Shana

Wywróciła oczami jeśli w jej przypadku było to możliwe i zaczęła powoli niuchać przy ziemi. Znalazła gniazdo małej wiewiórki ziemnej i poczęła się z nią lub raczej nią znudzona bawić. Zwierzak piszczał oraz wykłócał się ale suka nie zwracała na to większej uwagi.

Dereck

Usiadł pod drzewem o obserwował zwierze. Kończył palić skręta . Chwilowo nie mysląc o sobie samym lecz o CHarlie.